22.07.2017

Seria "Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy" - Rick Riordan (Tom 1-4)


Co by było, gdyby olimpijscy bogowie żyli w XXI wieku? Co by było, gdyby nadal zakochiwali się w śmiertelnikach i śmiertelniczkach i mieli z nimi dzieci, z których mogliby wyrosnąć wielcy herosi - jak Tezeusz, Jazon czy Herakles?
Jak to jest - być takim dzieckiem?
To właśnie przydarzyło się dwunastoletniemu Percy'emu Jacksonowi.

"Prawdziwy świat jest tam, gdzie są potwory. 
Dopiero tam przekonujesz się, ile jesteś wart."

Bestsellerowa seria Riordana rzucała mi się w oczy niemal za każdym razem, czy to w Empiku, księgarniach internetowych, a nawet moi znajomi dosyć często rozmawiali o geniuszu autora. Natomiast ja, do tego, roku miałam styczność jedynie z filmami, które wszyscy namiętnie mieszają z błotem. Zachęcana przez wszechobecne pochwały, sięgnęłam po historię dwunastoletniego Percy'ego.
Niestety będzie to notka tylko o czterech pierwszych częściach, mimo, że na zdjęciu prezentowanych ich jest pięć. Ale dlaczego, dowiecie się w dalszej części postu. Samo zdjęcie robiłam przy okazji czytania Bitwy w Labiryncie. 
Niewątpliwym plusem całej serii jest przedstawienie znamiennych ze szkoły bogów greckich w XXI wieku. Trudno sobie wyobrazić Hermesa rozmawiającego przez telefon i prowadzącego autobus Apolla, jednakże Rick Riordan udowodnił, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. W zabawny i przerysowany sposób przedstawił każdego z bogów, opierając się równocześnie na bardzo interesujących wyobrażeniach, dla przykładu Afrodyta jest kobietą przesadnie dbającą o wygląd, Ares chodzi w skórze i jeździ na motocyklu, a Posejdonowi towarzyszy wędkarska otoczka.
Mimo utartego schematu nastoletniego bohatera, który odkrywa w sobie niesamowite zdolności, Rick Riordan nie przestaje zaskakiwać coraz nowszymi pomysłami z wykorzystaniem mitów greckich. Niekiedy rozwiązania fabularne szokują, najlepszym do tego przykładem, będzie Klątwa Tytana.
Do rzeczy udanych zaliczyć mogę głównego bohatera, Percy'ego, który jest zarazem narratorem opowieści. Zazwyczaj nie lubię głównych bohaterów w seriach, ponieważ po kilku tomach stają się męczący i wyprani z emocji, na szczęście wraz z rozwojem fabuły, Percy dorasta z każdą książką, co daje efekt poznania świata z jego perspektywy. Między pierwszą, a czwartą częścią dostrzec można kolosalną różnicę, zmianie ulegają nie tylko płytkie dialogi i infantylne opisy, ale również sam charakter bohatera. Niestety do tej czwartej części, Percy wciąż nie potrafił skojarzyć niektórych mitów, jak legendarni herosi pokonywali potwory, ale myślę, że można mu to wybaczyć. Percy przez swoje przygody nie miał zwyczajnie na to czasu, nawet po wyjeździe z obozu do domu.
Niestety, oprócz tytułowego bohatera, żaden nie potrafił mnie do siebie przekonać. Oczywiście mowa tutaj o herosach, a nie bogach i innych stworzeniach, bo to zupełnie osobny worek.
Grovera polubiłam wraz z pierwszą częścią, niestety po Morzu Potworów zaczął mnie irytować swoim namiętnym poszukiwaniem Pana. Nie zrozumcie mnie źle, bardzo dobrze rozumiem jego dążenie do celu, ponieważ sama umiem przejawiać determinację, jednakże Grover w pewnym momencie był gotów zaryzykować swoim życiem, a także pozostawić przyjaciół na misji, by odnaleźć swoje bóstwo od którego dostawał znaki. Niestety filmowy Grover bardziej mnie kupił.
Annabeth w pewnym momencie zaczęła mi działać na nerwy. Może to co teraz przytoczę będzie podchodzić pod lekki spojler, ale muszę o tym wspomnieć, bo właśnie po tej akcji zaczęłam pałać do niej niechęcią. W pewnej chwili twierdzi, że muszą zabić zdrajcę obozu, a później nagle zmienia zdanie, przypominając sobie, że owy zdrajca to wciąż jej przyjaciel, jednocześnie wciąż chce go powstrzymać. Do tego zazdrość o Percy'ego, wręcz strzelanie fochów, bo ośmielił się spędzać czas z inną dziewczyną, która mu niejednokrotnie pomogła... Jak ja nie lubię takich postaci. Czysty syndrom rozlazłego makaronu i Mary Sue w jednym, no bo jednak Annabeth musi być jedną z najlepszych w szermierce. Kompletnie mi nie podeszła, uważam, że stanowiła wspaniałą towarzyszkę dla Percy'ego do czwartego tomu, a po Bitwie w Labiryncie stwierdziłam, że niestety nie zaliczę jej do grona swoich ulubieńców literackich.
Dołożę jeszcze trzy grosze w stronę Luke'a Castellana, którego bardzo polubiłam, zarówno w książce jak i ekranizacji, niestety nie umiem w żaden sposób się do niego przywiązać, nie potrafię przeżywać tego co się z nim dzieje, wraz z rozwojem serii. Luke to bohater tajemniczy z niejasną przeszłością (wiem, że więcej na jego temat jest w ostatnim tomie), również nie prezentuje sobą konkretnych gam charakteru, nie jest zaliczany do postaci złej, ani dobrej.
Seria ma także wady fabularne. Przewija się tutaj dużo nielogicznych wątków i zabiegów, nawet jak na świat bogów greckich. Jednakże jest to seria młodzieżowa, na dodatek fantasy, więc można przymknąć oko, zwłaszcza, że Percy'emu towarzyszy wartka akcja, toteż Riordan mógł skorzystać z bardzo naiwnych rozwiązań. Aczkolwiek jest jedna rzecz, która mi nie daje spokoju, to było już przy okazji Ostatniego Olimpijczyka, czyli tego nieskończonego piątego tomu. Znowu muszę nawiązać do konkretnej sytuacji, jednak jest to informacja zawarta w opisie książki, dlatego nie traktuję tego jako spojler wynikający z treści. Ogólnie wokół Percy'ego krąży Wielka Przepowiednia, dotycząca dziecka jednego z trójki Wielkich Bogów (Zeusa, Posejdona i Hadesa), a chłopak jest jedynym takim potomkiem. Na początku piątej części poznajemy w końcu jej treść, która okazuje się zwykłą przepowiednią zapisaną na kartce pergaminu... Inne przepowiednie przekazywane były w różnorodny sposób, nawet momentami makabryczny. W umyśle czytelnika zaczęły się kreować myśli, jak genialnie zobrazowana zostanie Wielka Przepowiednia. Niestety ogromny zawód.
Poniekąd to przelało czarę goryczy, stwierdziłam, że odkładam Percy'ego i może kiedyś wrócę dokończyć ten piąty tom. Na razie mam dosyć Riordana, zmęczyłam dłużącą się Bitwę w Labiryncie, po czym doszłam do wniosku, iż nie pokonam Ostatniego Olimpijczyka. Może problem tkwi w moim wieku, może jestem już za stara na młodzieżowe fantasy o nastolatkach ratujących świat i poszukuję książek bardziej życiowych, skłaniających do refleksji, albo po prostu dobrego fantasy dla nieco starszego czytelnika, który ostrożnie wybiera pozycje do przeczytania.

"Nawet siła musi czasem ustąpić przed rozumem."

Przygody Percy'ego Jacksona, mimo mojego przerwania praktycznie przed finałem, stanowią idealną lekturę na wakacje, ze względów humorystycznych oraz przedstawiony tam bliski czytelnikowi XXI wiek. Osobiście jestem zakochana w trzech pierwszych tomach, pochłonęłam je zaledwie w tydzień, niestety im dalej w las, tym coraz mozolniej wczuwałam się w ten klimat. Niektóre zabiegi wydają się znamienne oraz idiotyczne. Ciężko jest pokochać jakiegoś bohatera, spoza bogów, na tyle, by mu kibicować, ponieważ i tak mamy przypuszczenia jak zakończy się cała seria. 
Porównywana przez niektórych do Harry'ego Pottera, co według mnie w ogóle nie ma oparcia. Jedyna łącząca te dwie serie więź, to główny bohater, chłopiec posiadający moce, wyrusza na przygodę z dwójką przyjaciół i musi pokonać zło. 
Sama aranżacja, jak i pomysł na fabułę, jest bardzo interesująca, zdecydowanie wprowadza pewien powiew świeżości, a przy okazji przybliża mity greckie w przyjemnie odbierany sposób. 

Pamiętajcie, iż moja opinia tyczy się tylko czterech pierwszych tomów, może się okazać, że Rick dokonał zrehabilitowania w Ostatnim Olimpijczyku, ale póki co, nie mam ochoty na kontynuowanie historii syna Posejdona. Na pewno kiedyś ją skończę, znając życie, będzie to nawet ten rok, jednak na razie chciałabym skupić się na zaczętych i nietkniętych pozycjach do których ciągnie mnie bardziej. 
Gdy definitywnie zakończę przygodę z Percy'm, będziecie mogli się spodziewać kilku słów na temat ostatniego tomu, a także dopełnienia tej notki, ponieważ opowiem co nie co o finale, jeśli będzie coś konkretnego do powiedzenia. 

2 komentarze:

  1. Powiem Ci, że przecież nie każdemu musi się to podobać. Ja czytałam już to jakiś czas temu i zachwyciło mnie - sama niestety nie mogę polubić Percy'ego, nie jest to bohater, do którego pałam miłością zwłaszcza po ilości książek,w których się pojawia - jakby Rick stwierdził, że cała jego pisarska kariera obraca się wokół tej jednej postaci.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że napisałaś taką zbiorczą recenzję! Do tej pory natrafiałam jedynie na opinie dotyczące pojedynczych tomów, a coś takiego daje szersze rozeznanie się w sytuacji :) Nigdy jakoś nie miałam okazji sięgnąć po przygody Percy'ego Jacksona, choć nie ukrywam, że bardzo mnie kusi. Uwielbiam mitologię grecką, fascynowałam się nią już w podstawówce, dlatego jestem bardzo ciekawa, jak autor wykreował swój świat przedstawiony. Ale nie da się ukryć, Pottera to na pewno nie przebije - to dla mnie seria numer jeden :D
    Pozdrawiam,
    rude-pioro.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X